środa, 20 sierpnia 2008

dj scotch egg - kfc core [2005]

breakcore z dodatkiem 8-bitu. scotch egg to japończyk zamieszkały w brighton, wspomniany już przy okazji płyty shitmata. miałem okazję być na koncercie i zamiótł całkiem konkretnie.

tracklisting

01
KFC Core
02
Scotch Chicken
03
Tetris Wonderland
04
Scotch Heads
05
Scotch Grime
06
KFC Song
07
Scotch Forest
08
Scotch Attack
09
Acid Boy Two
10
Scotch Land
11
Scotch Out
12
Knock Knock Sandwich Next Door / Scotch Orchestra

bitrate 192

odsiebie.com

duran duran duran - very pleasure [2005]

pierwsze wydawnictwo wytwórni cock rock disco. bardzo fajna płyta, są tutaj sample z ragga, hip hopu, popu, jest nawet ace of base i slayer. pysznie!

tracklisting

1
I Hate The 80s
2
Manrammer
3
Gaetan
4
Movies Unlimited
5
Hard Girls
6
Interlude
7
Pilldriver
8
Year Of The Monkey
9
Purple Passion
10
TBI Theme (Extended Mix)

bitrate 192

odsiebie.com

shitmat - full english breakfest [2004]

teraz kilka albumów breakcore'owych. przeważają na nich spokojne miłosne ballady, tzw. pościelówy. polecam na romantyczną kolację z dziewczyną!

shitmat pochodzi z brighton gdzie razem z djem scotch eggiem założyli label "wrong music". jego muzyka wypełniona jest dużą ilością humorystycznych sampli, i do tańca i do różańca!

tracklisting

1
Badman Ballad
2
Dubplatter
3
Shut Up
4
Dubplate Murder Sound
5
There's No Business Like Propa' Rungleclotted Mashup Bizznizz
6
UK Swampcore Sucks In Comparison To Techstep New Wave Psy-Jungle
7
Big Ben's Big Remix
8
Theme From The 1988 Morris Dancer Massacre
9
Dis Dancehall Ting Is Better Than That T.V. Ting Tony
10
Night Of The Scorpion Scumland Riders
11
Haile Selassie Rules O.K.
12
Day 0
13
B & B
14
Full Sunken Breakfast

bitrate VBR

part1 - odsiebie.com
part2 - odsiebie.com

sun ra - the magic city [1973]

sun ra (naprawdę herman poole "sonny" blount) to jeden z ojców free jazzu. trochę kojarzy mi się z clutchym hopkinsem, nie muzycznie, ale ze względu na opowieści o tym, że urodził się na Saturnie i przybył na Ziemię et cetera et cetera. podejrzewano nawet że jest chory psychicznie, ale nie pamiętam już czy była to tylko plotka czy prawda. "the magic city" to moja ulubiona płyta, choć słyszałem niewiele - dyskografia jest naprawdę obszerna.

btw kilka postów niżej pojawiły się wreszcie dni wiatru ścianki


tracklisting
1
The Magic City
2
The Shadow World
3
Abstract Eye
4
Abstract "I"

bitrate 256

odsiebie.com

die like a dog quartet - aoyama crows [2002]


spiritus movens die like a dog quartet jest peter brotzmann. to zdecydowanie przystępniejszy album niż osławiony "machine gun", jeśli chodzi o twórczość tego pana. btw na trąbce gra tu toshinori kondo, który nagrał zajebistą płytę "ki-oku" z djem krushem. kiedyś się tu pojawi.

bez tracklisty bo to po prostu cztery niezatytułowane utwory

bitrate 192

odsiebie.com

peter brötzmann octet - machine gun [1972]


nie znam się na jazzie, więc nie będę za dużo pisał. zajebista płyta, merzbowy czy inne masonny mogą pomarzyć o takim hałasie. dodam tylko że brotzmann jest nazywany najgłośniejszym saksofonistą świata i ma fajne pekaesy.

tracklisting

1
Machine Gun (Second Take)
2
Machine Gun (Third Take)
3
Responsible (First Take)
4
Responsible (Second Take)
5
Music For Han Bennink (First Take)

bitrate 192

odsiebie.com

wtorek, 19 sierpnia 2008

biosphere - substrata [1997]


ktoś kiedyś napisał, że "pisać o substracie to jak tańczyć o architekturze". więc ja napiszę tylko że to piękna płyta i szczególnie polecam.

tracklisting

1
As The Sun Kissed The Horizon
2
Poa Alpina
3
Chukhung
4
The Things I Tell You
5
Times When I Know You'll Be Sad
6
Hyperborea
7
Kobresia
8
Antennaria
9
Uva-Ursi
10
Sphere Of No-Form
11
Silene

bitrate 256

part1 - odsiebie.com
part2 - odsiebie.com

re-up 12/11/08

niedziela, 17 sierpnia 2008

boards of canada - music has the right to children [1998]

jedna z najważniejszych dla mnie płyt - od niej zaczęło się moje zainteresowanie IDMem oraz katalogiem wytwórni warp. porównywana do "selected ambient works vol. II" aphex twina, piękna płyta pełna hipnotyzujących melodii. polecam przy okazji przesłuchiwania obejrzenie tej strony.

tracklisting

1
Wildlife Analysis
2
An Eagle In Your Mind
3
The Color Of The Fire
4
Telephasic Workshop
5
Triangles & Rhombuses
6
Sixtyten
7
Turquoise Hexagon Sun
8
Kaini Industries
9
Bocuma
10
Roygbiv
11
Rue The Whirl
12
Aquarius
13
Olson
14
Pete Standing Alone
15
Smokes Quantity
16
Open The Light
17
One Very Important Thought

bitrate 320


part1 - odsiebie.com
part2 -
odsiebie.com

ścianka - dni wiatru [2001]


no kurwa. imho najlepsza polska płyta ever. cała reszta, z kilkoma wyjątkami, nie jest godna choćby lizać jej stóp. bijcie pokłony. wyjątkowo przekleję recenzję z "anteny krzyku" [nr 6/2000 +1/2001] autorstwa Rafała Księżyka - człowieka, który zrobił naprawdę wiele dla promowania awangardowej muzyki w polsce. to m.in. dzięki jego artykułom wyszperanym w sieci poznałem bliżej current 93 który wielbię do dziś.

"To bardzo ważna płyta. Powstawała przez kilka lat. Część zawartych tu utworów jej kompozytorzy - Maciej Cieślak i Jacek Lachowicz - nosili w sobie od połowy lat 90. Projekt w swym ostatecznym kształcie zmaterializował się dopiero w ciągu roku 2000. Premiera zapowiadana była pierwotnie na wiosnę, potem na jesień. Czyżby BMG przelękło się efektów - zagwarantowanej w kontrakcie z zespołem - wolności artystycznej? Otrzymujemy bowiem najradykalniejszy album wydany przez koncern w dziejach polskiego szoł biznesu. To dobrze, że "Dni wiatru" ukazują się w takim obiegu, jest to bowiem płyta, która na gruncie polskiego rynku muzycznego jawi się herezją. Ubiegłoroczny sezon był czasem największego upadku artystycznego w jego dziejach. "Sprzedawały się" już nie nawet pop, dance i rock, ale przyśpiewki - rubaszne, wiejskie i te z kruchty, religijne. Do tego upiorny powrót weteranów estrady lat 70., gwiazd ery mdłej, totalitarnej rozrywki ery RWPG - Vondrackovej, Rodowicz, Krawczyka (gdyby ktoś nie pamiętał). Trudno o większą porażkę. I na tym tle bezkompromisowa propozycja Ścianki wydaje się heroicznym wręcz bastionem sztuki. To album absolutnie niezorientowany na ułatwianie czegokolwiek słuchaczowi, zainteresowany jedynie jak najpełniejszym wyrażeniem indywidualnej, szalonej wizji zespołu. Trafiają się w undergroundzie takie płyty, ale ta jest wyjątkowo udana. Dojrzała i konsekwentna Ścianka, która wdarła się do powszechnej świadomości w 1997 roku jako autor debiutanckiej płyty "Statek kosmiczny", została zaszufladkowana jako "nadzieja polskiego rocka". Słyszałem już, jak wielu krajowych dziennikarzy jest rozczarowanych "Dniami wiatru". Na "Dniach wiatru" Ścianka, konsekwentnie wierna psychodelii, odchodzi od rocka i zgłębia ten wymiar, w którym psychodelia flirtuje z awangardą. "Dni wiatru" to płyta, która najwięcej zawdzięcza muzyce elektroakustycznej i minimal music. Dziś do tych źródeł inspiracji pielgrzymują czołowi poszukujący producenci elektroniki. "Dni wiatru" pozostają zarazem w łączności z tradycją i w więzi ze współczesną awangardą. To wielka sztuka. Utwory z "Dni wiatru" to zatem elektroakustyczne poematy dźwiękowe, należą do psychodelicznej estetyki, z jaką spotkać się możemy na albumach The Beatles czy Pink Floyd. Tyle iż w ujęciu Ścianki estetyka ta wchłania doświadczenia industrialu, techno, noise. Słychać w niej wpływ Velvet Underground i Sonic Youth, ale bliżej jej do Nurse With Wound i Einsturzende Neubauten, niekiedy do ambientalnej neopsychodelii a la Kranky.. Tym, co odróżnia tę płytę od masy polskich produkcji, jest szczególny rodzaj wrażliwości na dźwięk - Ścianka pracuje z założeniem, iż to pojedynczy dźwięk, a nie sekwencja melodyczna czy riff lub szlagwort, jest nadrzędnym budulcem muzyki. Być może, dzięki tej świadomości tak swobodnie czerpie z różnych stylistyk. Równie łatwo adaptuje elementy bluesa, muzyki poważnej XX wieku, muzyki improwizowanej, ambient, noise, a nawet rytualną muzykę tybetańskiego buddyzmu. Jak intrygujące są takie mozaiki, słychać w rewelacyjnym "Spychaczu", który oddaje iście krautrockowo-nurse'owego ducha rytuału na wspak, zderza gitarową kakofonię z elementami świętej muzyki Tybetu. Warto też zwrócić uwagę jak celebruje zespół nagrania głosu - mami onirycznym szeptem, zaklina plemiennymi mantrami, zmienia głosy narratorów w każdym utworze. Ścianka to zespół wybitnych kolorystów, którzy doskonale operują barwami przy budowie dramaturgii. Muzyka jest tu tylko częścią całościowej wizji utrzymanej w tonacji bliskiej prozy Bruno Schulza. Sztuka Ścianki jest poetycka, oniryczna, groteskowa, magiczna, mroczna. Jest w niej humor i groza, ból i mądrość, są w niej opowieści. Nie ma w niej żadnych ułatwień, mrugania okiem do publiki. Wymaga od słuchacza absolutnego zaangażowania. Warto jej zaufać."

tracklisting:

1
Dni Wiatru
2
Latający Pies
3
Piotrek
4
19 XI
5
Spychacz
6
The Iris Sleeps Under The Snow
7
Czarny Autobus
8
***

Bass - Wojciech Michałowski
9
Oceans Fall Down

bitrate 320

download 

reup

ścianka - statek kosmiczny ścianka [1998]


debiutancka płyta garażowego zespołu z trójmiasta, wydana przez Biodro. w moim osobistym rankingu lepsze są tylko "dni wiatru", które pojawią się tu jak tylko uda mi się je wrzucić na serwer.

tracklisting:

1
Untitled
2
Skuter
3
Untitled
4
Ścianka
5
Piosenka No 3
6
Insect Power
7
Untitled
8
Czerwone Kozaki
9
Sopot
10
Trans-Atlantyk
11
Untitled
12
Sprawa 5-ciu Pracowników Instytutu Badań Kosmicznych, Zbiegłych W Kwietniu 1973 Z Terenu Zakładu W Beskid Wschodni I Tam Doszczętnie Zdziczałych
13
Chudy
14
Down There Low
15
Sopot II
16
Untitled
17
Piórko
18
Ja Nie

bitrate VBR

odsiebie.com

sobota, 16 sierpnia 2008

karol schwarz all stars - 100 filmów [2007]


płyta "100 filmów" to 73 minuty wyłowione z kilku godzinnej sesji nagraniowej w trakcie której muzycy mocno improwizowali. są tutaj gitarowe przestery, hałas rodem z Sonic Youth, jakieś kliki, syntezator, jednym słowem wszystko. w warstwie lirycznej lider i wokalista Karol Schwarz wspomaga się wierszami Wojaczka i bodaj Piotra Szwabe. dobre gówno, jak mawiają.

tracklisting

1 Sobota - Głupota

2 Looking for...

3 Przyjaciele, chuje, cwele

4 Krótkie spojrzenie, Konkret, Stocznia

5 Where is Sibisius?

6 Ostatnia modlitwa bohaterów

7 Simple Happy song for Christmas

8 Prośba

9 Sun is on the way & Krzyż

10 Taking drugs to make music to take drugs to

11 Kompressor does not dance

12 Luksus w samotności

13 Shoegaze Harry

14 Była jesień

15 Była wiosna, było lato

16 I don't love you anymore


bitrate 192

rapidshare.com

piątek, 15 sierpnia 2008

off festiwal 2008




w ramach przerywnika relacja z mysłowickiego off festiwalu.

na początek może odniosę się do głównych zarzutów stawianych przez uczestników w tym roku. po pierwsze, owszem, scena structura experimental była mała i było duszno, ale jeśli komuś zależało to na koncert wszedł - wraz ze znajomymi pojawiliśmy się tam 15 minut przed kammerflimmer kollektief i jakieś 20 przed jacaszkiem i miejsce spokojnie się znalazło. po drugie, konieczność spożywania piwa w wyznaczonym do tego miejscu nie była jakimś specjalnym utrudnieniem, trzeba było zobaczyć jaki syf panował w tym ogródku po zamknięciu i wyobrazić sobie co by się działo gdyby można było z piwem wychodzić. nie rozumiem tylko czemu z redbullem można było sobie chodzić bez przeszkód. po trzecie - niestety, spora część ludzi przyjechała na offa żeby się najebać i powiedzieć, że "się było". rozmowy czy głośne zachowanie na koncertach były mocno wkurwiające. zwłaszcza dało się to we znaki na scenie SE (głównie koncertach jacaszka i kammerflimmer kollektief) gdzie ludzie nie zainteresowani koncertami przychodzili się po prostu ogrzać i swoim napierdalaniem o dupie maryni musieli psuć odbiór muzyki innym.

czwartek

w mysłowicach pojawiłem się już w czwartek. zaraz po rozbiciu się na polu i szybkich zakupach ruszyliśmy do miasta obejrzeć wystawę
something must break. z wszystkich instalacji mniej lub bardziej poukrywanych w okolicach rynku najbardziej zapadły mi w pamięć: film magical world Johanny Billing [lina do myspace z samym utworem do filmu, zajebisty], instalacja Anny Zaradny w sali kinowej MCKu backwards ku słońcu oraz instalacja Erika Bungera w podwórku jednej z kamienic. po wystawie przyszła pora na afterparty. przyszliśmy na harsh noise w wykonaniu pewnej pani. i ten gig mną dosłownie ZAMIÓTŁ, może to kwestia miejsca - starego magazynu, z sypiącym się sufitem, może substancji psychoaktywnych które przyjęliśmy przed afterparty, tak czy inaczej stałem i patrzyłem jak zaczarowany. po szumach trzaskach i hałasie przyszła pora na zespół składający się z ojca z córką [nic ciekawego] a następnie na didżeja, który dekonstruował różne przeboje [m.in. jimmy M.I.A.], tu też było zajebiście. potem na scenę wszedł następny dejot, ale tego już sobie darowaliśmy i udaliśmy się do namiotu.


piątek

pierwszym zespołem który usłyszałem tego dnia były
pchełki, jeden z debiutantów. byłyby całkiem spoko gdyby nie wokal, który mnie osobiście męczył. następnie krótki, bo zaledwie pół godzinny, ale bardzo sympatyczny występ afro kolektywu, w drodze na który na chwilę zatrzymałem się przy scenie leśnej gdzie grał akurat kawałek kulki. z braku czegoś ciekawszego do posłuchania wróciłem do namiotu a w słupnej pojawiłem się dopiero na występ lutosphere. bez orgazmu, tzn. o ile bunio i andrzej bauer spisywali się bardzo dobrze, tak możdżer jakoś specjalnie mi się nie podobał, ale może to dlatego że nigdy go nie lubiłem. koncert lutosphere przerwała ulewa, którą przeczekałem w jednym ze sklepików aż ktoś nie poratował mnie różową peleryną programu trzeciego polskiego radia. na chwilę udałem się na muchy grające w namiocie zwanym sceną offensywy [namiot wypchany po brzegi, zgadnijcie dlaczego?], ale że za nimi nie szaleję a ludzi było w chuj i jeszcze, uciekłem do centrum pożarnictwa na niecałą godzinę, gdzie zająłem się skręcaniem papierosów w ilościach hurtowych. przestało padać, więc można było pójść na of Montreal - bardzo fajny koncert, a w zasadzie show - mimowie chodzący po scenie, którzy zresztą ogolili potem Barnesa, koleś w tygrysiej masce biegający w tłumie i przekłuwający balony z konfetti nad głowami tłumu, kolorowe kostiumy całego zespołu i nieco psychodeliczne wizualizacje. najwięcej zagrali chyba z hissing fauna, are you the destroyer?. zaraz po bisach udałem się na clinic, tutaj bez większego podjaru, bardzo fajnie panowie zagrali, ale nie porwało mnie. po clinic udaliśmy się zjeść coś [dick4dick widziałem już dwa razy, a raczej nic nowego nie wymyślą], a następnie na kammerflimmer kollektief. i tu był najprawdziwszy ORGAZM, zespół wystąpił w okrojonym składzie, tj. Thomas Weber i Heike Aumülle, i zagrali bardzo oniryczny koncert. magia. wyszedłem oczarowany, coś zdecydowanie innego niż na płytach studyjnych. po kammerflimmer kollektief udaliśmy się na caribou. bardzo fajny występ, niemniej jednak byłem już mocno zmęczony i usiadłem sobie pod drzewem kontemplując z pewnej odległości. na chwilę przed końcem koncertu caribou ruszyliśmy na modified toy orchestra - spodziewałem się ciekawego eksperymentu muzycznego, którego posłucham sobie siedząc pod ścianą. anglicy okazali się bardzo zabawowi [zresztą dwóch z nich można było spotkać zarówno w piątek jak i w sobotę na indie night party, bawili się aż miło], lider zespołu zademonstrował "grę" na jednym z "instrumentów", zagrali też cover pocket calculator kraftwerka. po niemal godzinnym pląsaniu żałowałem, że nie grają dwa razy dłużej. panowie byli zresztą zaskoczeni dużą liczbą osób obecnych na koncercie, bo w tym samym czasie grał mogwai [cieszę się zresztą że wybrałem zabawki], nie przygotowali sobie nawet żadnego bisu i musieli improwizować :). następnie na koncercie waglewskich (już raz widziałem i nie miałem wielkiego parcia na więcej, miałem za to parcie na kawę) szybki wypad do namiotu i powrót na dat politics. bardzo fajny koncert do pląsania, coś im zresztą nawaliło w sprzęcie i ponoć też mocno improwizowali. wyszło znakomicie. na koniec kolektyw djski z warszawy hungry hungry models, nie porwali mnie jakoś szczególnie i po jakiejś godzinie (?) udaliśmy się do namiotu.

najjaśniejsze punkty dnia to, w tej właśnie kolejności,
kammerflimmer kollektief, modified toys orchestra, of montreal i zaraz za podium caribou ex aequo z clinic

sobota

drugi dzień festiwalu przywitał nas deszczem. mimo wcześniejszych chęci wybrania się na
shofara i karpaty magiczne udało nam się zebrać [poza bohaterskim kolegą który poszedł już na rentona] dopiero na jakiś czas przed karol schwarz all stars. fajny koncert, wokalista zszedł nawet na jeden kawałek ze sceny bo liczył że jakaś kobieta z nim zatańczy ale żadna nie chciała :) po karol schwarz... udaliśmy się na stację benzynową i do pobliskiego lasku gdzie przebywało więcej ludzi niż drzew. wróciliśmy na plazmatikon - podobało mi się, ale liczyłem na coś bardziej w duchu prl/zsrr. znów mieliśmy godzinę przerwy, następne było british sea power - miarkując siły, by nie padać z nóg jak dnia poprzedniego, spędziłem koncert na ławeczce - fajnie grali całkiem, tylko skąd taki tłum pod sceną, ludzie machający flagami itd.? potupać nóżką można, owszem, ale szału ni ma. w czasie koncertu oddaliłem się do stoisk z płytami, gdzie zresztą wdałem się w miłą rozmowę z jednym ze sprzedawców i po okazyjnej cenie zakupiłem dwie płyty, co ucieszyło mnie w sumie bardziej niż koncert BSP :) potem 20 minut na koncercie jamesa chance'a i jacaszek na scenie SE - pomijając siedzących obok napierdalających o geniuszu pana Jacaszka ludzi [jak wam się tak kurwa podobało to trzeba było słuchać a nie gadać] koncert to totalny KOSMOS, grał utwory z trenów + na bis mój ulubiony rytm to nieśmiertelność. znów wyszedłem ze sceny SE oczarowany. znów szybki wypad do namiotu na kawę i powrót na felixa kubina [tu niestety tylko pół godziny] a potem maxa tundrę. tundra bardzo sympatyczny, chociaż myślałem że trochę wyższy :) występ bardzo fajny. po tundrze przyszła pora na duet didżejski fluowankaz, pierwszy z panów naprawdę dawał radę i pląsał cały namiot, drugi był już nieco nudniejszy i około 5tej poszliśmy do namiotu.

w sobotę zarządził
jacaszek, max tundra, felix kubin i karol schwarz all stars

na I&W niestety nie byłem.

podsumowanie

cały festiwal zdecydowanie na plus, chociaż w przyszłym roku nie zapraszałbym takich zespołów jak hey, lao che, izrael etc. bo m.in. one spowodowały napływ tak naprawdę przypadkowych ludzi, którzy np. przychodzili na scenę SE żeby się ogrzać i pogadać. jeśli OFF festiwal, to OFF. trochę zawiodłem się też polem namiotowym, liczyłem na jakieś większe imprezy w nocy. na nowej muzyce było weselej.

and now for something completely different!



tym radosnym akcentem zakończę na razie wrzucanie dubstepów, bo to robi się już niesmaczne ;o

czwartek, 14 sierpnia 2008

scuba - a mutual antipathy [2008]


scuba jest producentem i założycielem jednego z najważniejszych labeli sceny dubstepowej - hotflush recordings. jego debiutancki album, podobnie jak sety grane przez niego w klubach, dosyć mocno odbiega od dubstepu. nie słychać potężnego basu ani wobblebasu tak charakterystycznego dla dubstepu. mamy za to 2stepowy rytm, pogłosy i echa. płyta utrzymana w jednrorodnym klimacie, zdecydowanie do domu a nie na imprezy. tempo oscyluje wokół 60-80 bpm, więc może wydawać się nieco nużąca, jedna po kilku przesłuchaniach zaczynamy wyławiać kolejne smaczki.

tracklisting

1
Systematic Decline
2
Hard Boiled
3
Tell Her
4
Disorder
5
Ruptured
6
The Upside
7
Twitch
8
Stolen
9
Poppies
10
From Within
11
Suck



bitrate 320

part1 - odsiebie.com
part2 - odsiebie.com

środa, 13 sierpnia 2008

kode 9 & spaceape - memories of the future [2006]


tym, co wyróżnia tą płytę są "wokale" spaceape'a. recytuje on swoje wiersze niskim, monotonnym, pozbawionym emocji głosem do nieco minimalistycznych podkładów kode 9. wiersze poruszają kwestie filozoficzne, pytają o sens naszej egzystencji, nie są jednak nudne, słuchacz ma raczej wrażenie, że spaceape zwraca się bezpośrednio do niego, czyni go częścią swoich opowieści. całość ma nieco futurystyczny, przygnębiający klimat. warto też zauważyć, że teledysk do "nine samurai" (umieszczony niżej) był pierwszym teledyskiem do jakiegokolwiek kawałka dubstepowego.

Tracklisting:

1
Glass
2
Victims
3
Backward
4
Nine
5
Curious

Vocals [Additional] - Ms. Haptic
6
Portal
7
Addiction
8
Sine
9
Correction
10
Kingstown
11
9 Samurai
12
Bodies
13
Lime
14
Quantum


bitrate VBR

odsiebie.com

re-up 13/01/09



skream - skream! [2006]


płyta - klasyk. w dodatku nagrana przez 19-latka.

tracklisting

1
Tortured Soul
2
Midnight Request Line
3
Blue Eyez
4
Auto-Dub
5
Check-It

Vocals [Featuring] - Warrior Queen

6
Stagger
7
Dutch Flowerz
8
Rutten

Flute - Adrian Revell
9
Tapped

Vocals [Featuring] - JME (2)
Written-By - J. Adenuga*
10
Kut-Off
11
Summer Dreams

Trumpet - Martin Shaw
12
Colourful
13
Emotionally Mute (Outro)

bitrate VBR

odsiebie.com

skream - skreamizm vol.1 [2006]


skream to najmłodszy z tych najbardziej znanych producentów obracających się w klimatach dubstepowych (ma w tej chwili 21 lat). jako nastolatek pracował w sklepie płytowym Big Apple Records, który był wówczas centrum raczkującego jeszcze dubstepu. autor najbardziej znanego wałka dubstepowego czyli "midnight request line", który zresztą zaraz się tu pojawi razem z całą płytą "skream!".


tracklisting

A
Glamma
B1
Untitled
B2
Smiley Face
C
Rottan
D1
Lightning
D2
Hag

bitrate VBR

odsiebie.com

ital tek - cyclical [2008]


debiutancki album producenta z brighton wydany w planet mu. należy do mojego osobistego top 3 tego roku. na szczególną uwagę zasługuje utwór "white marks", szklista melodia i kontrastujący bit.





tracklisting


1. Cyclical
2. Pins
3. White Mark
4. Bloodline
5. Tokyo Freeze (remix)
6. Still Shores
7. Versus
8. Red Sky
9. Insomniac
10. Wind Tunnel
11. Deep Pools


bitrate VBR

odsiebie.com

wtorek, 12 sierpnia 2008

distance - my demons [2007]


dla mnie "my demons" to jedna z najlepszych dubstepowych płyt które powstały do tej pory. ponura, ciężka, z linią basową która rozjeżdża mózg jak walec, pozostawiając po sobie zgliszcza i płaczące sieroty etc. etc.

nie ma co pisać, trzeba posłuchać



tracklisting

01. Night Vision

02. My Demons

03. Weigh Down

04. Traffic

05. Mistral

06. Cyclops

07. Cella

08. Ska

09. Fractured

10. Tuning

11. Confined

12. Delight

bitrate 320

part1 - odsiebie.com
part2 - odsiebie.com

burial - burial [2006]



rozpocznijmy genialną płytą buriala - producenta z Londynu którego tożsamość jeszcze do niedawna pozostawała nieznana. pełzający bas, który to wyłania się spod kilku warstw melodii i plam dźwięku, to znika gdzieś w głębi, trzaski wyciągnięte z płyt winylowych, charakterystyczny dla dubstepu 2-stepowy bit i ciężki werbel nadają tej płycie ponury, niepokojący charakter. debiut buriala przesiąknięty jest emocjami i klimatem brudnego, mrocznego londynu. idealna płyta na nocny spacer po mieście.

tracklisting

1. Untitled
2. Distant Lights
3. Spaceape (Feat. the Spaceape)
4. Wounder
5. Night Bus
6. Southern Comfort
7. You Hurt Me
8. Gutted
9. Forgive
10. Broken Home
11. Prayer
12. Pirates
13. Untitled

bitrate 320

part1 - odsiebie.com
part2 - odsiebie.com

reup, bitrate 192

środa, 6 sierpnia 2008

pierwszy post

z nudów założyłem sobie bloga, będę tu wrzucał różne albumy którymi się jaram, żeby móc je sobie z każdego miejsca na świecie bezproblemowo pobrać z sieci. część uploadów będzie moja, część wyszperana w sieci.

piona!